Przejdź do głównej zawartości

Wrona

 Dziś jakoś naszło mnie na refleksje i powrót do moich starszych obserwacji. Ze szczególnym sentymentem wspominałem moje spotkania z wronami.
 Pamiętam, jak pewnego razu siedziałem kiedyś na wale z książką, gdy niespodziewanie przyleciała ciekawska wrona, nie była to dla mnie nowość, bo przecież we Wrocławiu są one bardzo zuchwałe i odważne, a przede wszystkim wszędobylskie. Rzuciłem jej kawałek bułki, ta jednak nie zjadła tego tylko schowała w trawie i przykryła liśćmi, następnie zrobiła to samo z kilkoma kolejnymi okruchami. Nie było, by w tym nic ciekawego, ponieważ chomikowanie jest typowe dla wszystkich krukowatych. Jednak interesujące było to, że inna wrona siedząca na latarni, uważnie się przygląda i gdy tylko przydarzyła się chwila nieuwagi tej pierwszej to zlatywała, aby ukraść schowane kawałki jedzenia.
 Kolejną ciekawą obserwację miałem, gdy zobaczyłem zimą, jak wrona moczyła czerstwy chleb w wodzie, by rozmokł i nadawał się do zjedzenia.
 Również sposób na rozłupywanie orzechów włoskich jest warty wspomnienia. Corocznie jesienią, gdy te owoce są dostępne niemal w każdym parku, czy ogrodzie wrony wykorzystują okazję, by się najeść. Problem jednak stanowi twarda łupina, lecz i z tym te sprytne ptaki potrafią sobie poradzić, po prostu zrzucają je z wysokości na ulicę, by się rozłupały, jeśli to nie pomoże to zwyczajnie czekają, aż przejedzie po nim samochód - ot i gotowe!
Wrona (Corvus cornix)


Czarnowron
 Na ostatnim zdjęciu (Corvus corone) niegdyś podgatunek wrony, obecnie są dwa osobne gatunki, czyli wspomniany czarnowron i wrona siwa. Te pierwsze występują głównie na zachód od Odry, powszechnie spotykane już u naszych zachodnich sąsiadów. W Polsce spotykany sporadyczny, co ciekawe mogą się swobodnie krzyżować z naszymi wrona, dając płodne potomstwo. Mieszańce zachowują cechy w mniejszym lub większym stopniu obojga rodziców

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęposternie

 W niedziele dzwoni do mnie kolega z zapytaniem, czy nie chciałbym się wybrać na wydrzyki tęposterne, sam z lekkim niedowierzaniem odpowiadam, czy sobie żartuje. Okazało się, że nie żartował. Także dogadaliśmy szczegóły, co do planu na kolejny dzień i się rozłączyliśmy. Cały wieczór myślałem, czy dopisze szczęście i będą dalej czekały, a może już sobie odleciały? Następnego dnia wyruszyliśmy w trasę, nie ma tragedii, bo to tylko dwie godziny od nas, a na nasze szczęście korków nie było. Po dotarciu na miejsce rozglądamy się i ich szukamy, no i pusto... dobrze trzeba wypatrywać dalej, więc idziemy raz w jedną stronę zbiornika, potem zaś w drugą i dalej nic nie widzimy. Zażartowałem, że zapewne on jest gdzieś 10m od nas, a my go nie widzimy, bo nabrzeże jest kamieniste, dodatkowo miejscami porośnięte roślinnością, także dostrzeżenie wydrzyków to nie lada wyzwanie. Na wale spotkaliśmy fotografa z żoną i pytamy lekko zrezygnowani, czy oni również przyjechali na wydrzyki, zapytany z...

Ústí nad Labem

 Po dłuższej przerwie powracam do blogosfery i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości.  Przez jeden semestr byłem w ramach programu Erasmus w interesującym mieście o spolszczonej nazwie Ujście nad Łabą, lecz zdecydowanie wolę czeską nazwę Ústí nad Labem. Miasto to wybrałem, ponieważ znajduje się relatywnie blisko mojego domu, a jest położone między Drezdnem, a Pragą. Po kilku miesiącach spędzonych w tym mieście, ani trochę nie żałuję swej decyzji. Jeśli ktokolwiek ma możliwości takowego wyjazdu, powinien wykorzystać nadarzającą się okazję, ponieważ taka forma studiów, czy też praktyk wzbogaca pod względem językowym, gdyż język obcy otacza nas z każdej strony. Jako bohemista mogłem szlifować swoją czeszczyznę, ale również język angielski, a jeśli ktoś jest, bądź stara się być otwarty na studentów z różnych zakątków Europy czy też świata, może nauczyć się chociażby podstaw innych języków. Dla mnie największym wyzwaniem był język turecki czy hiszpański. Jest t...

Cmentarne sowy

      Sowy to tajemnicze i magiczne ptaki, niełatwe do obserwacji. Choć występują powszechnie to nieczęsto miałem okazje je obserwować. Jednak niedawno wraz z dziewczyną udaliśmy się w pewne miejsce, gdzie jest zimowisko uszatek, a na miejscu czekało na nas aż 29 osobników, jest to mój rekord. Poprzedni rekord, który miałem to szczęśliwa 13 na jednym z wrocławskich cmentarzy kilka lat temu.