Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Chorwacja

 Codzienna gorąca pogoda. Tak właśnie kojarzy mi się mój pobyt u wybrzeża morza adriatyckiego w słonecznej Chorwacji. Każdy dzień tygodnia od świtu do nocy jest gorąco, a dzięki morskiej bryzie można w przyjemnej atmosferze znieść skwar. Ukojenie daje również chłodniejsze morze, które jest tak czyste, że można oglądać ryby i kraby będące przy brzegu. Faunistycznie odnoszę wrażenie, że bardziej ubogo niż w rodzimej Polsce mimo, że gatunki są dla mnie  niemal egzotyczne lub wyjątkowo spotykane w ojczyźnie. Byłem w miejscowości Sukošan, które opiera się w znacznej mierze na turystyce. Zwiedziłem również większe miasto - Zadar, błota przy miejscowości Nin, gdzie spotkałem czaplę nadobną i kilka nie zidentyfikowanych siewek. Nowym dla mnie spotkanym gatunkiem ptaka był kormoran mały, którego żargonowa nazwa brzmi pigmej pochodzącą od jego naukowej nazwy. Kraby spotykałem żerujące na kamieniach głównie wieczorami  Kormorany małe  Oleander  Oliwki, które razem z fig

Sezon rozpoczęty

 Wczoraj coś mnie ruszyło, by pojechać zobaczyć, czy moja ulubiona miejscówka nadaje się już na jakąś zasiadkę. Długo się nie zastanawiając pojechałem, aby tylko skontrolować i zobaczyć jak to wygląda.W końcu to jest tylko około godziny w jedną stronę autem, więc tragedii nie ma. Na miejscu zobaczyłem już trochę błotka, a w nim czaple i kilka siewek. Decyzja zapadła, następnego dnia ruszam w teren. Wieczorem rutynowe przygotowanie: stelaż, siatka maskująca, kalosze i duże worki na śmieci. Budzik na 3:30, bo o 5:22 jest wschód słońca. Pobudka.. toż to jeszcze noc, ale nie ma marudzenia. Przecież to jest to, co mi sprawia w życiu największą radość. W trasie zdałem sobie sprawę, że to jednak mimo wszystko nieco za późno, bo robi się widno. Na miejscu jestem 4:45, a już jest całkiem jasno. Niech to szlag! Nie zmieniając butów, położyłem w dogodnym miejscu worki, na nie stelaż, a nań siatkę. Żyję myślą, że coś jednak jeszcze przyleci. Na szczęście nie musiałem długo czekać, ponieważ po pól

Baltic

 Niejednokrotnie mój kolega ze Szkocji coś zimnego określał przymiotnikiem "baltic". "Baltic" to w szkockiej angielszczyźnie ekwiwalent "cold". Trudno się nie zgodzić, że nasze jakże piękne morze do ciepłych nie należy, jednak to nie oznacza, że nie jest omijanie przez turystów. O nie! wręcz przeciwnie, jest ich cała masa (a to już o czymś świadczy, nieprawdaż?).Również coroczny rytuał wakacyjnej kąpieli w nim musi zostać wykonany. W tym roku mój wyjazd przypadł na lipiec i to na tydzień, gdzie w znacznej mierze przeważały chmury i przelotne opady, chociaż jeden dzień trafił się naprawdę ciepły i słoneczny. To niestety pod względem awifauny nie był tak udany, jak zeszłoroczny wyjazd. Migracje nie były jeszcze na dobre rozpoczęte, a z siewiek jedynie to usłyszałem przelatujące alpinki. Może we wrześniu się bardziej poszczęści? Zobaczymy.  Młody kopciuszek  Łabędź niemy odmiana tzw. polska  Młoda mewa siodłata  Dorosła mewa srebrzysta

Pliszkowo

 Dziś przedstawiam pliszki spotkane nad jeziorem Milada w kraju usteckim w Czechach.  Pliszka siwa Pliszka żółta

Monotonia

 Temat fotografowania ptaków drapieżnych zimą, przy nęceniu mięsem jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych w świecie przyrodników. Jedni uważają, że to przynosi więcej szkody, inni zaś że pomaga ptakom przetrwać zimę. Identycznie jak z karmnikową drobnicą i z sensem ich dokarmiania. Dodatkowo fotografowie (zazwyczaj ci z dłuższym stażem i bogatym portfolio) mówią, że temat ptaków drapieżnych jest bardzo oklepany i trudno wnieść coś oryginalnego do niego. Owszem zgadzam się z tym całkowicie, lecz przecież chyba każdy chciałby mieć ten "swój" atlas, tego pierwszego swojego myszołowa, czyż nie mam racji? Jednak należy pamiętać o najważniejszej zasadzie w fotografii przyrodniczej, by nie szkodzić, dlatego jeśli już zabierać się za karmienie to już konsekwentnie przez cały sezon zimowy. Myszołów zwyczajny Kruki Sójka

Ústí nad Labem

 Po dłuższej przerwie powracam do blogosfery i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości.  Przez jeden semestr byłem w ramach programu Erasmus w interesującym mieście o spolszczonej nazwie Ujście nad Łabą, lecz zdecydowanie wolę czeską nazwę Ústí nad Labem. Miasto to wybrałem, ponieważ znajduje się relatywnie blisko mojego domu, a jest położone między Drezdnem, a Pragą. Po kilku miesiącach spędzonych w tym mieście, ani trochę nie żałuję swej decyzji. Jeśli ktokolwiek ma możliwości takowego wyjazdu, powinien wykorzystać nadarzającą się okazję, ponieważ taka forma studiów, czy też praktyk wzbogaca pod względem językowym, gdyż język obcy otacza nas z każdej strony. Jako bohemista mogłem szlifować swoją czeszczyznę, ale również język angielski, a jeśli ktoś jest, bądź stara się być otwarty na studentów z różnych zakątków Europy czy też świata, może nauczyć się chociażby podstaw innych języków. Dla mnie największym wyzwaniem był język turecki czy hiszpański. Jest to też naj

Hrad Střekov

Dziś przedstawiam XIV wieczny zamek znajdujący się w Ujściu na Łabą w północnych Czechach, który był inspiracją Wagnera do napisania opery Tannhauser.

Rdza w centrum Wrocławia

Zima to okres, gdy w centrach miast można spotkać różne, ciekawe gatunki ptaków. Często są to ptaki, które w innych porach roku są skryte i stronią od człowieka, ale czasem zdarzają się takie gatunki, które zwyczajnie są jakimiś uciekinierami. Tej zimy w centrum Wrocławia były dwie przedstawicielki właśnie tej drugiej grupy. Najprawdopodobniej są to uciekinierki z wrocławskiego zoo. Kazarka rdzawa  (Tadorna ferruginea)