Po dłuższej przerwie powracam do blogosfery i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości.
Przez jeden semestr byłem w ramach programu Erasmus w interesującym mieście o spolszczonej nazwie Ujście nad Łabą, lecz zdecydowanie wolę czeską nazwę Ústí nad Labem. Miasto to wybrałem, ponieważ znajduje się relatywnie blisko mojego domu, a jest położone między Drezdnem, a Pragą. Po kilku miesiącach spędzonych w tym mieście, ani trochę nie żałuję swej decyzji. Jeśli ktokolwiek ma możliwości takowego wyjazdu, powinien wykorzystać nadarzającą się okazję, ponieważ taka forma studiów, czy też praktyk wzbogaca pod względem językowym, gdyż język obcy otacza nas z każdej strony. Jako bohemista mogłem szlifować swoją czeszczyznę, ale również język angielski, a jeśli ktoś jest, bądź stara się być otwarty na studentów z różnych zakątków Europy czy też świata, może nauczyć się chociażby podstaw innych języków. Dla mnie największym wyzwaniem był język turecki czy hiszpański. Jest to też najlepszy sposób by nie mieć bezsensownej bariery językowej, gdyż po prostu stale musimy używać innego języka. Ale to także możliwość, aby poznać inne kultury, mentalność, kuchnie oraz zobaczeniu innych miejsc. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że był to mój jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Pamiętam, jak wyjeżdżając powiedziałem "I came here alone, but now I'm leaving with a new family" i to jest najtrafniejsze podsumowanie tego okresu.
Przez jeden semestr byłem w ramach programu Erasmus w interesującym mieście o spolszczonej nazwie Ujście nad Łabą, lecz zdecydowanie wolę czeską nazwę Ústí nad Labem. Miasto to wybrałem, ponieważ znajduje się relatywnie blisko mojego domu, a jest położone między Drezdnem, a Pragą. Po kilku miesiącach spędzonych w tym mieście, ani trochę nie żałuję swej decyzji. Jeśli ktokolwiek ma możliwości takowego wyjazdu, powinien wykorzystać nadarzającą się okazję, ponieważ taka forma studiów, czy też praktyk wzbogaca pod względem językowym, gdyż język obcy otacza nas z każdej strony. Jako bohemista mogłem szlifować swoją czeszczyznę, ale również język angielski, a jeśli ktoś jest, bądź stara się być otwarty na studentów z różnych zakątków Europy czy też świata, może nauczyć się chociażby podstaw innych języków. Dla mnie największym wyzwaniem był język turecki czy hiszpański. Jest to też najlepszy sposób by nie mieć bezsensownej bariery językowej, gdyż po prostu stale musimy używać innego języka. Ale to także możliwość, aby poznać inne kultury, mentalność, kuchnie oraz zobaczeniu innych miejsc. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że był to mój jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Pamiętam, jak wyjeżdżając powiedziałem "I came here alone, but now I'm leaving with a new family" i to jest najtrafniejsze podsumowanie tego okresu.
Mariánská skála
Jezero Milada
Panorama Usti
Niestety to miasto nie szczędziła historia, ponieważ w 1938 tę część Czech zajęli Niemcy, potem w 1945 zostało zbombardowane przez Amerykanów, a zaraz po wojnie było tak samo jak Polska w Układzie Warszawskim, dlatego nie mogło liczyć na rychły rozwój, jednak mimo wszystko miejsce to prezentuje się bardzo okazale ze wspaniałą przyrodą wokół.
Na pewno jeszcze niejednokrotnie tu wrócę.
Jezioro Milada i pierwsza panorama, kocham! :D Strasznie milo się czytało, miałam wrażenie, że czuję choć cząstkę tej palety niezwykłości, jakiej tam doświadczyłeś. Jak kiedyś Cię wena najdzie... to więcej! Zdecydowanie chce się więcej ;).
OdpowiedzUsuńA z tradycyjnego czepian... konstruktywnego komentarza :D, to chyba zostawiłabym mniej dołu przy ostatniej panoramie; dla mnie zbyt dużo nie wnosi, niby drzewka mogłyby być ramą, ale subiektywnie odczuwam, że bardziej przeszkadzają w odbiorze gry świateł i cieni powyżej.
Ach, aż poczułam się zainspirowana... Wypadałoby skrobnąć coś o moim Erasmusie, czyli Wro :P.
W ogóle w tytule widzę 2 komety :3
Usuń