Dziś jakoś naszło mnie na refleksje i powrót do moich starszych obserwacji. Ze szczególnym sentymentem wspominałem moje spotkania z wronami. Pamiętam, jak pewnego razu siedziałem kiedyś na wale z książką, gdy niespodziewanie przyleciała ciekawska wrona, nie była to dla mnie nowość, bo przecież we Wrocławiu są one bardzo zuchwałe i odważne, a przede wszystkim wszędobylskie. Rzuciłem jej kawałek bułki, ta jednak nie zjadła tego tylko schowała w trawie i przykryła liśćmi, następnie zrobiła to samo z kilkoma kolejnymi okruchami. Nie było, by w tym nic ciekawego, ponieważ chomikowanie jest typowe dla wszystkich krukowatych. Jednak interesujące było to, że inna wrona siedząca na latarni, uważnie się przygląda i gdy tylko przydarzyła się chwila nieuwagi tej pierwszej to zlatywała, aby ukraść schowane kawałki jedzenia. Kolejną ciekawą obserwację miałem, gdy zobaczyłem zimą, jak wrona moczyła czerstwy chleb w wodzie, by rozmokł i nadawał się do zjedzenia. Również sposó...